29 lipca 2016

Truskawkowe ptasie mleczko

Mam nadzieje ze dzisiejszy przepis zostanie przyjety rownie entuzjastycznie jak budyniowiec:) W dzisiejszym poście przychodzę do Was z pomysłem na kolejne ekstremalnie szybkie w przygotowaniu ciasto (idealne na opały). Nazwałam je truskawkowe ptasie mleczko ze względu na masę która w konsystencji przypomina ta z ptasiego mleczka- delikatna pianka:)
Jeśli chodzić o biszkopt możecie go upiec sami lub ułożyć na dnie formy gotowe herbatniki lub biszkopty (np. te okrągłe) wyjdzie równie smaczne i jeszcze szybsze w przygotowaniu.
Mój sprawdzony przepis na biszkopt to: 10g masła lub margaryny do pieczenia/ pół szklanki cukru pudru (lub mniej)/ 3 całe jajka/ 3/4 szkl mąki pszennej/  1 łyżeczka proszku do pieczenia.
Jajka ucieramy z maslem lub margaryna, dodajemy same żółtka, przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia i mieszamy. W osobnym naczyniu ubijamy białka. Obie masy łączymy. Pieczemy ok 20min w temperaturze 180 stopni z funkcją góra- dół. 

Przepis na masę: śmietanę kremówkę 500ml ubijam na sztywną pianę. W osobnym naczyniu rozpuszczam dwie galaretki o smaku truskawkowym (w połowie zalecanej porcji wody). Gdy galaretki będą już mocno tężejące łaczę je z ubitą kremówka. Taką masę wylewam na biszkopta (można do mamy powrzucac kawałki owoców). 

Gdy masa zastygnie w lodówce, ukladam pokrojone truskawki i zalewam je już 1 tężejącą galaretką truskawkową (przygotowaną tak samo w połowie porcji wody). Najlepiej jak ciacho postoi przez noc w lodowce:) Smakuje najlepiej schłodzone!

 Robiłam to ciasto wiele razy na milion sposobow, tak jak tutaj z truskawkami i galaretka truskawkowa/ z jagodami i galaretka jagodowa, z borowka amerykanska, / a nawet z brzoskwiniami z puszki z galaretka truskawkowa. Wszystkie wariacje są przepyszne! 

Do uslyszenia:*

26 lipca 2016

Minimalizm po polsku- czyli moje pierwsze kroki

Chciałabym napisać, że dzisiaj odbiegamy od tematów kulinarnych, ale dostałam takie piękne ciacha, ze musialam je uwiecznic na zdjeciach:D Juz doskonale wiecie, ze uwielbiam fotografowac zywnosc i zamiast wyrazac sie o jedzeniu smaczne/pyszne to preferuje raczej piekne/ładne :D Z pewnoscia ciasteczka byly przepyszne ale moja silna wola zostaje nieugięta, a duma rośnie że już nie ulegam żadnym pokusom (dlatego jesli nie interesuje Was temat minimalizmu, a juz tutaj jestescie to oslodze Wam ten czas tymi pysznymi zdjęciami:D)
Jesli chodzi o moje podejscie do minimalizmu pisalam nieco wiecej przy recenzji ksiazki slow fashion (http://majorka94.blogspot.com/2016/07/slow-fashion-moje-pierwsze.html). Najprościej było zacząć od rewolucji w szafie i pozbywania się zbędnych rzeczy. Troszkę bardziej kłopotliwe okazało się posprzątanie pozostałych rzeczy. Musicie wiedzieć że jeśli chodzi o minimalizm już raz miałam na niego zajawkę i już wtedy coś tam porobiłam w tej kwestii ale dużo spraw pozostało niewyjaśnionych i zapomniałam o tym. 

Bardzo miło było powrócić do lektury, która jest niezwykła. Wszystkie 'światowe' bestsellery w kwestii minimalizmu odnoszą się do krajów zachodnich, gdzie skala konsumpcjonizmu naprawdę przekroczyła już wszelkie granice. Polska jest ciągle krajem rozwijającym się i goniącym za standardem życia zachodu. I właśnie dzięki tej książce możecie utożsamić się z sytuacjami z waszego życia codziennego. Książka zaczyna się od opisu czasów PRL gdzie ilość nabywanych przedmiotów była naprawdę niewielka. Ludzie wykorzystywali swoje kontakty w rodzinie, w sąsiedztwie i takim sposobem radzili sobie pożyczając na przykład sprzęt. Dzisiaj uchodzi to za coś upokarzającego. Po co pożyczać jak można mieć własne? Po co naprawiać jak można kupić nowe?  

Pamiętacie te czasy jak Wasze babcie lub może nawet mamy gromadziły opakowania po jogurtach/ margarynach na nasionka? Ja u swojej babci wciąż widzę tendencję do zatrzymywania przedmiotow ktore dla mnie nie maja zadnego uzytku. Przestalismy zwracac uwage na jakosc i cel naszych przedmiotow a zaczela sie liczyc tylko ich liczba. Im wiecej tym lepiej. Jednym z moich ulubionych rozdzialow jest 'slow life'. Pomimo tego ze mam 20 kilka lat to juz zauwazam w swoim zyciu jak ciagle sie gdzies spieszymy. Zapominamy co jest wazne w zyciu, rodzina, kontakty, relacje miedzy ludzkie a zaczynaja sie liczyc tylko pieniedze i praca by ciagle to polepszac standard zycia. Niestety nie tedy droga. 


Nie mogę nazwać się minimalistką ale bardzo podobają mi się założenia tej filozofii (oczywiscie tej zdrowej i racjonalnej a nie przypadkow ekstremalnych i challengow typu 'posiadanie 100 rzeczy). Są pewne założenia z ktorymi się nie zgadzam ale wiekszosc naprawde ulatwia zycie i potrafi spojrzec inaczej na nasze dotychczasowe zycie. Kto z nas nie chcialby uwolnic czasu? Podam Wam jeden przyklad. Zerknijcie na otoczenie w ktorym sie teraz znajdujecie. Zalozmy ze musicie posprzatac pokoj. Jak oceniacie ile czasu Wam to zajmie? Z odkurzeniem mebli, odkurzeniem, umyciem podlog? Jesli chodzi o mnie- 15 min. Kiedys? Nawet nie mialabym sil myslec o tym ze musze zdejmowac te wszystkie graty z polek azeby zetrzec kurze. Za chwile podziele się z Wami jak to osiągnąć. 
Kolejnym przykładem może być nie planowany wyjazd na weekend/ tydzień a może i dłużej. Czy zaczynacie panikować co ze sobą zabierzecie? Czy jeśli ktoś zafundowałby Wam wycieczkę pod warunkiem że spakujecie się w 15 min? Podjelibyście się takiego wyzwania?:) Pierwszym problem nasuwa się kiedy nie wiecie co zabrać. Drugi, kiedy już wiecie co chcielibyście zabrać nie możecie tego odnaleźć w swoim pokoju i takim sposobem szukanie ładowarki zajmuje 20 min :) 
Nie sztuką jest przeczytać książkę i się wymądrzać :) Opisuje Wam tu typowe sytuacje ktore mnie zmusily do refleksji czy jestem zadowolona z otoczenia w ktorym spedzam wiekszosc czasu. Juz w trakcie lektury w mojej głowie rodził się plan działania. Za pierwszym razem kiedy ja przeczytalam dokonalam zmian, ale stosunkowo nie wielkich. Ale mimo wszystko, dzieki temu nie bylam w takiej tragicznej sytuacji. Nie mam za duzo mebli w pokoju, w porownaniu z tym co bylo jeszcze rok temu (mam zamiar podzielic sie z Wami takim porownanien before & after ale to w kolejnych postach). Wszystkie przedmioty umieszczone w toaletce, na regale, na stoliku, pod stolikiem postawiłam sobie za cel- że muszą się zmieścić na łóżku choćby nie wiem co!
Na szczęście się udało. Później rozpoczeła się segregacja. Co zostaje w pokoju, co nie powinno się tutaj znajdować a raczej powinno się znaleźć w kuchni/łazience lub garderobie i ostatnia kwestia co definitywnie ląduje w śmietniku.
Jak widzice na załączonym obrazku już wcześniej wprowadziłam przedmioty typu organizery/kosze/pudełka/kartony. Ułatwiają one segregację przedmiotów a tym samym nie powodują gromadzenia ise potężnej ilości kurzu. Latwiej jest zdjąć kosz/  pudełko z regału i zetrzeć kurze aniżeli każdy przedmiot z osobna. 

Toaletka z szufladą, regał i stolik to są jedyne meble które służą mi do przechowywania przedmiotów w pokoju. Biorąc pod uwagę że kiedyś było to biurko z trzema szufladami, komoda z czterema szufladami i dodatkowo jeszcze stolik nocny z dwoma półkami to myślę że ograniczyłam się do minimum.

Jeśli chodzi o organizację rzeczy to już musicie znaleźć swój własny plan. Ja zaczełam od kosmetyków i urządzeń elektrycznych ktore musialy zmiescic się w szufladzie toaletki jako ze przy toaletce (biurku) zarowno pracuje na komputerze jak i maluje sie. Kosmetyki do pielegnacji ciala powędrowały do łazienki. Ksiazki jako ze zakonczylam etap nauki zostaly posegregowane i te przydatne wyniesione na strych. Na regale zostaly swieczki (wszystkie zamkniete w jednym pudelku) bizuteria, sprzet fotograficzny i perfumy. Jak to wszystko wyglada pokaze Wam w kolejnym poscie. 

Do usłyszenia!:*


24 lipca 2016

Budyniowiec czyli najprostsze ciasto bez pieczenia

Czym byłaby niedziela bez pysznego ciacha do kawy?:) (Osoby na redukcji łączę się z Wami w bólu:D). Pewnie sobie myślicie bez sensu.. Dieta redukcyjna, a tu takie łakocie. Niestety nie mamy za dużego wpływu na to co nam sprawia radość, co nas interesuje:) Ja uwielbiam siedzieć w kuchni, a przygotowywać desery to już w ogóle inna bajka <3 Dlatego nie mogę z tego zrezygnować :D Po prostu częstuje wszystkich dookoła ażeby deser szybko zniknął a tym samym zrobił miejsce na kolejny:D Każdego dnia ćwiczę silną wolę np. powstrzymując się przed oblizaniem łyżki z masy budyniowej! :D Jeśli jednak wyznajecie zasadę zdrowego odzywiania, jeden kawałeczek ciasta na pewno nie zaszkodzi :)
Tak jak Wam już kiedyś wspominałam, wszystkie przepisy które pojawiają się na blogu są proste, szybkie i nie wymagają dużego nakładu finansowego. Musicie wiedzieć że ja sama nie jestem uzdolniona kulinarnie i wyznaję zasadę że lepiej zrobić coś prostego ale efektownego :) Za to nie rozumiem ludzi którzy twierdzą że nie potrafią gotować. Nie ma takich ludzi:) Po prostu brakuje Wam odpowiednich narzędzi jakimi są banalne przepisy:) Dzisiaj przepis na ciasto. Nazwalam je budyniowiec bo jego głównym składnikiem jest budyń. Jak zwykle każde modyfikacje są dozwolona, a nawet wskazane! Eksperymentujcie:) Jeśli nie macie piekarnika lub po prostu nie wierzycie w swoje umiejętności że nawet biszkopt możecie zepsuc to ten przepis będzie idealny dla Was:) Uwierzcie na słowo mojej mamie że jest bardzo smaczny:) 
Składniki: W zależności od tego jakiej formy użyjecie musicie na oko ocenić ile będzie Wam potrzeba porcji danego składniki. U mnie to wyglądało tak:
ok. 250g herbatników (możecie zrobić z jasnych, albo kupić kakaowe, albo pomieszać dwie wersje:) z tego co widziałam opakowanie takich większych herbatników jest teraz w biedronca za ok, 2.50 tak wiec spodziewajcie sie kolejnych przepisow na spodzie z herbatnikow)/ 1,5l mleka (+ dodatkowa szklanka mleka)/ 4 opakowania budyniu śmietankowego (lub waniliowego lub czekoladowego- wszystko zalezy od was)/ brzoskwinie w puszcze (lub inne owoce np. swieze maliny bylyby tez bardzo smaczne)/ 3/4 szkl cukru/ 1 kostka masła
Lukier: 3/4 szkl. cukru pudru + ok. 3-4 małe łyżeczki wrzątku
Sposób przygotowania: W garczku należy zagotować 1,5l mleka. Dodajemy kostkę masła i cukier. Wszystko podgrzewamy i doprowadzamy do zagotowania. W naczyniu obok wlewamy dodatkową szklanke mleka i rozprowadzamy cztery budynie (najlepiej zeby te budynie byly bez cukru w sobie). Po zagotowaniu sie mleka z maslem i cukrem, wlewamy nasza mase budyniowa i gotujemy kilka minut na malym ogniu. Studzimy cala mase. W miedzy czasie kroimy w dosyc drobna kostkę brzoskwinie z puszki. Po wystygnięciu masy łączymy oba składniki. (Moim pierwszym pomyslem na to ciasto byl budyn malinowy, czyli czysty budyn mieszamy ze zblendowanymi malinami <3).
Jak widać na załączonych obrazkach, formę wykładamy papierem do pieczenia (wystarczy spód) i układamy biszkopty. Wylewamy polowę masy budyniowej, układamy znów herbatniki, druga część budyniu i ostatnia warstwa biszkoptow. Tutaj mozecie kombinowac z herbatnikami. Zostawic wszystkie jasne, zrobic wersje zwykle-kakaowe-zwykle lub pobawic sie i na wierzchu zrobic szachownice!:) 
Na wierzch polewamy ciasto lukrem. Czyli cukier puder (najlepiej przesiać!) zalewamy naszym wrzątkiem. Najlepiej zacząć od jednej łyżeczki, wymieszać, dodać drugą łyżeczkę aż otrzymamy taka gęstą konsystencje (u mnie były to tylko 3 łyżeczki gorącej wody). Polewamy lukrem herbatniki. Równie dobrze możecie opruszyć ciacho cukrem pudrem lub polać roztopioną w gorącej kąpieli czekoladą!:) 
Ciasto koniecznie wkładamy do lodówki (najlepiej na całą noc) ale 2h też wystarczą:) Herbatniki bardzo fajnie zmiękną dzięki masie i można się delektować! :D 




Idealne zimne schłodzone budyniowe ciacho na wysokie temperatury które nam ostatnio towarzyszą:) Jeśli wypróbujecie- koniecznie sie pochwalcie!
Do usłyszenia!:*





21 lipca 2016

Przepis na deser w kieliszku!

Zamęczę Was chyba tymi przepisami, ale niestety tak dawno nie miałam tyle czasu ażeby móc poświęcić go na pieczenia, gotowanie i przygotowywanie deserów (czyli to co lubię najbardziej). Przepraszam również za ilość zdjęć, ale uwielbiam fotografować żywność :D 
Dzisiaj przychodzę do Was z przepisem na bardzo efektowny, ale wymagający zero kulinarnych umiejętności deser :) Czasem coś tak prostego, a podanego w niecodziennej formie sprawia że od razu mamy ochotę to zjeść:D 
Składniki na 5 takich porcji: 
150g herbatników/ duży jogurt naturalny (najlepiej grecki lub inny gęsty)/ 2 łyżeczki cukru pudru/ ok 10-15 sztuk morelek (świeżych owoców, nie suszonych!)/ pół opakowania galaretki brzoskwiniowej/ pół kostki czekolady (polecam gorzkiej)
Sposób wykonania jest bardzo prosty:) 
1. Ciasteczka miażdżymy do konsystencji piasku (za pomocą odpowiedniego miksera lub siłą swoich mięśni :D)
2. Jogurt naturalny łączymy dokładnie z cukrem pudrem.
3. Morele drylujemy i gotujemy z 1-2 łyżkami wrzątku (do momentu aż puszczą sok i staną się papką). Takie morele blendujemy na głądką masę, a następnie dodajemy galaretke (suchą z proszku). Czekamy aż owocowa masa ostygnie minimum do temp. pokojowej. 
4.Czekoladę siekamy drobno nożem w małą kosteczkę (lub ścieramy na grubych oczkach).
5. Czas na zabawę :) Czyli kieliszki do wina przekładamy kolejnymi warstwami tak jak na załączonych obrazku (po każdej warstwie jogurtu jest posypana czekolada). W zależności od tego jak chcecie zeby Wasze kieliszki wygladaly lub jak wysokie posiadacie tych warstw moze byc wiecej :)
A teraz spam zdjęciowy :D 
Oczywiscie przepis mozecie modyfikować na swoje potrzeby (np. zamienić owoce i zrobić mus jabłkowy/truskawkowy/ jagodowy itp.) 









Dajcie znać jeśli wypróbujecie przepis!
Do usłyszenia jutro!:*


20 lipca 2016

Slow fashion- moja modowa rewolucja

Lubie czytać książki. Kiedyś były to głównie romanse i wszystkie love story (do dzisiaj mam pokaźną kolekcję książek N.Sparksa) ale dzisiaj są to głównie poradniki. Przede wszystkim książki które inspirują, motywują i sprawiają że masz ochotę już 'od teraz' brać się do działania:) Nie wiem czy kiedyś doświadczyliście tego uczucia ale polecam! Nie wszystkie poradniki oczywiście takie są. Wręcz przeciwnie, nie które opisując cały trud włożony w osiągnięcie celu który potrafi nawet zniechęcić. Jak się sami domyślacie slow fashion dotyczy filozofii minimalizmu (kupuj mniej itp). Jesli chodzi o sam minimalizm- stał się na tyle popularny że chyba nie ma takiej osoby która by jeszcze o nim nie słyszała. Ja swoją przygodę z minimalizmem rozpoczęłam od czytania. Mam wszystkie książki D.Loreau (poza jedną) a także kilka mniej popularnych (wszystkie postaram się Wam przedstawić w kolejnych postach). Jak wtedy dzialał na mnie minimalizm? Przeczytałam książke i stwierdzilam super! Ale zamiast zabrac sie do dzialania i wprowadzenia zmian w swoje zycie, czas zlecial a ja najzwyczajniej w swiecie o tym zapomnialam. Jaki jest wniosek? Nie bylam gotowa na zmiany. Nie dostrzegalam trudnosci jakie sprawia posiadanie i gromadzenie duzej ilosci rzeczy dlatego ciezko bylo przemowic do rozsądku i zaczac ulatwiac swoje zycie. Aż do czasuuu :) 
W moim zyciu ostatnio nastapilo bardzo duzo zmian. Przede wszystkim zaczelam wierzyc, a nie tylko powtarzac we wszystkim znana prawde, ze czlowiek jest kowalem swojego losu. To nie przypadek, nie plecy, nie geny, nie los, nie znajomosci, nie pieniadze sprawiaja to jakie zycie prowadzimy. Wszystko zalezy tylko i wylacznie od nas. Im szybciej sobie to uswiadomimy, tym szybciej osiagniemy swoja wymarzona jakosc zycia. Moze ta droga zaczela sie u mnie wraz ze zmiana sylwetki? Moze dlatego ze odwazylam sie podjac kolejny krok, zaczac realizowac swoje marzenia i zainteresowania a tym samym rezygnujac z kontynuacji edukacji. Jedno jest pewne. Napewno mam inne, nowe, swieze podejscie do zycia, a co za tym idzie: ZMIANY ZMIANY ZMIANY:) 
Zaczelam wydaje mi sie od naprostszego elementu do zmiany, a mianowicie szafy :) Jesli chodzi o moja szafe reprezentuje wszystkie mozliwe style. W skrocie opisze Wam jakie bledy popelnialam i mozliwe ze wciaz bede popelniac bo proces zmian to niestety nie pstryknięcie palcami:
1. Nie mam swojego stylu, charakterystycznego dla mnie, z ktorym moglabym byc kojarzona. W mojej garderobie sa rzeczy 'modne', wszystkie te ktore pojawialy sie w sieciowkach podazajac za jakims trendem. Spodnie z wysokim stanem? są. Crop top? jest. Rozkloszowana spodniczka? nawet dwie. 
2. Pelna szafa, a tak naprawde nie mam sie w co ubrac. Oj znacie to.. Znacie to tak dobrze ze nie musze chyba tego wyjasniac. Wiecie kiedy mnie to dobija? Jak wypada okazja i trzeba cos na siebie wlozyc. Na swoja obrone 3 na 5 elementow musialam pozyczyc od siostry, a buty kupiłam kilka dni przed. 
3. Stare rzeczy, pomimo tego ze nieznoszone nie powinno sie nosic! tak myslalam. Przyznaje sie bez bicia ze powodem moich zakupow bylo to ze moja szafa mi sie nudzila. Pomimo tego ze lubialam swoje rzeczy (dlatego nigdy nie zdecydowalam sie ich pozbyc) to mimo wszystko zawsze chcialam cos nowego sobie sprawic. Wracajac do obrony. Wiecie jaka sukienke wlozylam? Z matury. Dokladnie ta sama ktora towarzyszyla mi 3 lata temu na egzaminie ustnym. Czy to nie wspaniale miec sukienke na takie okazje? Oczywiscie zanim doszlam do takiego wniosku to musialam obejsc kilka sklepow i sprawdzic czy nie znajde cos nowego. 
4. Nie potrafie pozbywac sie rzeczy. Jesli jakas koszulka zostala juz tyle razy znoszona ze wyglada w oplakanym staniem to i tak ja zostawie z mysla ze bedzie do spania, lub do jakis prac kolo domu. To samo sie tyczy sytuacji kiedy ktos obdarowuje mnie ciuchami. Nie odmawiam. Zawsze z wdziecznoscia dziekuje i ciesze sie o kilka nowosci. Najczesciej dostawalam  ciuchy od siostry w spadku. Pomimo tego ze spodnie czasem byly za waskie, koszulka ciut za krotka to i tak twierdzilam ze chociaz 'na raz' ale sie przyda. Lepiej miec wiecej niz mniej:) 

5. Kiedys schudne.. Ten problem bardzo obszernie poruszony jest w tej ksiazce. Ta przypadlosc zna prawie co druga kobieta. Duza czesc mojej garderoby lezala spokojnie z nadzieja doczekania sie tych 'lepszych czasow'. A to lekko zaciasne spodnie, zbyt opinająca sukienka. Na pewno beda wygladac rewelacyjnie jak tylko schudne. BŁĄD! Musimy posiadac ciuchy w ktorych czujemy sie swietnie tu i teraz! Niewazne czy mamy kilka kg na plus. Zrezygnuj w takim razie z kroju ktory Ci nie odpowiada i ktory nie sluzy Twojej obecnej sylwetce. W 21 wieku kazdy moze znalezc idealna ciuchy w kazdym rozmiarze.
6. Wyprzedaze, czyli pułapka na oszczędzanie. Mam problem z wydawaniem pieniędzy. Bardzo szanuje swoje pieniądze, często jakąś rzecz przeliczam na godziny pracy ile muszę pracować żeby sobie pozwolić na daną rzecz, dlatego często powstrzymuje mnie to przed drogimi artykułami. Stąd w mojej szafie duża liczba rzeczy bardzo niskiej jakości, ponieważ zostaly kupione po najniższej cenie lub na wyprzedażach. Wyprzedaze to naprawde straszna rzecz. Pod presją czasu (bo trwają bardzo krótko) nabywamy rzeczy, niby za okazyjną cenę np 30zl zamiast 100 ktore pozniej okazuje sie ze sa nam tak naprawde nie potrzebne. I zamiast zaoszczedzic 70zl, wydalismy niepotrzebnie 30! Slabe to oszczedzanie prawda?
7. Second handy- najwieksza ilosc nietrafionych zakupow pochodzila z sh. 2,3,5,7 zl to przeciez smieszne pieniadze za jakis ciuch. Jak tu sie nie skusic? Tylko taka jedna wyprawka po szmateksach moze nas kosztowac nawet 30-50zl a pozniej sie okazuje ze jednak rzeczy nie byly nam wcale potrzebne a skusila nas tylko cena pojedynczych artykulow. 
Przeczytanie tej książki otworzyło mi tak naprawdę oczy. Zapragnęłam takiego podejścia do mody jakie posiada autorka. Wyobrażacie to sobie że macie tak idealnie dopasowaną pod siebie szafę, że przydarza Wam się okazja a wy już w głowie potraficie stworzyć stylizacje? Na urodziny, na chrzest, na impreze z koleżankami czy na niedzielny obiad u babci? To musi być piękne uczucie mieć idealnie skrojoną spódnicę która z bluzką z kołnierzykiem tworzy elegancki zestaw, a ze zwykłym bawełnianym tshirtem nada się na wypad na kawę. To jest właśnie mój cel. Mieć w swojej szafie same ulubione rzeczy a nie tak jak do tej pory jedna bluzkę i jedne szorty które ledwo wyszły z prania a już w nim lądowały :) 



Dzięki książce zrozumiałam co to znaczy posiadać w swojej garderobie elementy bazowe. Często widujemy artykuły typu: 'co każda kobieta powinna mieć w swojej szafie', 'niezbędnik ubraniowy każdej kobiety'. Są to kłamstwa i brednie. Każda kobieta jest indywidualna. Dla jednej niezbędnikiem będzie mała czarna, biała koszula z kołnierzykiem i czarne szpilki. A dla mnie wręcz przeciwnie: lekka zwiewna spódniczka, czarny i biały tshirt a do tego baleriny. Jesli 5 na 7 dni w tyg spedzam na silowni, 2 dni pracuje w uniformie a na codzien uwielbiam szorty i tshirty to dlaczego bazowym przedmiotem maja byc dla mnie szpilki lub mala czarna? Niech szafa odzwierciedla nasze osobowosci i nasz tryb zycia. W ciuchy powinnismy sie ubierac a nie przebierac. Ksiazka rowniez otworzyla mi oczy jesli chodzi o jakos odziezy, lepiej miec jedna konkretna solidną rzecz aniżeli 7 tanszych odpowiednikow. Niestety do takiego podejscia napewno bede potrzebowac troche wiecej czasu.
Polecam ogromnie wszystkim tę książkę jesli czujecie ze straciliscie kontrole nad swoją garderobą. Mi wystarczył dzień na generalne porządki. Duża część rzeczy wylądowała w koszu ale jeszcze większa część została wystawiona na aukcje. Jeśli macie ochote oczyscic moje serducho z wyrzutow sumienia to serdecznie zapraszam Was do mojego profilu na vinted. https://www.vinted.pl/members/12920-majorka94 Ale pamietajcie: KUPUJCIE TYLKO TO CO JEST NIEZBEDNE DLA WAS :D 
Najlepsze w tym wszystkim jest to ze to dopiero poczatek przygody! Do dopiero jeden element ktory sprawil mi juz tyle frajdy! Przestalam czuc sie przytloczona przez swoje rzeczy. Wstajac rano, zerkam na swoj wieszak i widze wszystkie elementy powieszone w rownych odstepach od siebie. Znam swoje rzeczy na pamiec i nie moge doczekac sie co przyniesie czas:)
Oczywiscie na szafie sie nie skonczylo i w ruch poszly generalne porzadki w moim pokoju (ale to juz temat na osobny post). Przede mna jeszcze 2/3 domu i coś czuje ze te wakacje będą przełomowe! Jesli chcecie dzielić ze mną tą przygodę to zapraszam Was serdecznie to śledzenia bieżących postów!

Do usłyszenia!:*

19 lipca 2016

Przepis na kruche ciasteczka

Tak jak obiecałam, tydzień publikowania codziennych postów trwa w najlepsze :) Jeśli wiecie już jak przygotować idealną kawę (patrz post niżej) to przydałoby się coś do kawy :) Kilka osób przygotowało już swoją własną tartę (http://majorka94.blogspot.com/2016/07/pomys-na-tarte.html) wiec na pewno zgodzi się ze mną że przepis jest banalny :)
Przepis na ciasto na tartę jest również bardzo uniwersalny :) Można z niego równie dobrze wykonać pyszne, szybkie i efektowne kruche ciasteczka:) 
Jedyne co potrzebujemy dodatkowo to czekolada do dekoracji którą roztapiamy w kąpieli wodnej i dodatki w postaci cukiereczków, czy wiórek kokosowych. Równie dobrze możecie zostawić ciasteczka bez przybrania lub posypać tradycyjnie cukrem pudrem:) 

Ciasto tak jak w przypadku tarty chłodzimy w lodówce przez ok. 30 min, następnie wałkujemy i wycinamy ulubione kształty. Przekładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i pieczemy w temp 180 stopni góra dół przez ok 15-20 min (zależy jakiej grubości macie ciasteczka) 

Są bardzo smaczne, szybkie w przygotowaniu i można je przechowywać kilka dni w szczelnie zamkniętym opakowaniu :) Z podanych składników wychodzą dwie pełne blachy ciasteczek:)
Dajcie znać czy wypróbujecie przepis! 

Do usłyszenia !:*

Szukaj na tym blogu

About Me

Moje zdjęcie
Magda, 23 Mayorka94@gmail.com

Followers